czwartek, 14 czerwca 2018

#27 Niall Horan

Siedziałam w szkolnej ławce, przypatrując się klasowej tablicy. Widniał na nim napis, który uświadomił mnie w tym, co się aktualnie dzieje. Zakończenie roku. Przez ostatnie miesiące byłam bardzo nieobecna. Ludzie myśleli, że zwariowałam, przez co każdy unikał mnie jak ognia.  W sumie nie dziwię się im. Kilka miesięcy były najgorszym co spotkało mnie w życiu. Strata ojca, zerwanie z chłopakiem, różne nałogi, opuszczenie się w nauce, przez co ledwie zdałam. Wszystko to przyszło szybko, nagle i niespodziewanie. W czasie, gdy mój chłopak powinien być przy mnie i mnie wspierać, ten uganiał się za innymi dziewczynami. 

Pamiętam jego minę, gdy siedział w kawiarni ze swoją zdobyczą, Laurą z mojej szkoły. Nie byłam na nią wściekła. Najbardziej zranił mnie on i tylko to się liczyło. Poprosiłam Lau o opuszczenie kawiarenki, po czym zaczęłam wydzierać się na Tonny'ego . Nie przejmowałam się ludźmi. Często po szkole chodziłam do tej kawiarni robić lekcje, poza tym w każdy weekend zarabiałam sobie na studia. Nie miałam zahamowań, gdyż doskonale wiedziałam, że pani Rose mnie nie wyrzuci. Traktowała mnie jak swoją wnuczkę i kiedyś obiecała, że zostawi mi w spadku biznes. 
Tonny próbował udawać głupka i się tłumaczył, lecz po chwili niczym człowiek z rozdwojoną jaźnią powiedział, że jestem wredną suką i mam spierdalać, że on nie ma czasu zajmować się laską, która dopiero straciła ojca. On nie jest niańką, a wypłakiwać mogę się w poduszkę. Do tamtego czasu nie wiedziałam, że Tonny potrafi być takim chujem.~kartka z pamiętnika~

Po raz ostatni dzwonek wydał swój dźwięk, a ludzie ruszyli ze swoich miejsc. 
Nie spieszyłam się za bardzo, więc jako ostatnia wyszłam z klasy. Podążałam przez długi korytarz bez sensu, bo i tak znów zobaczę go za rok. westchnęłam pod nosem i przyspieszyłam kroku. Znalazłam się na boisku, gdzie wszyscy ze sobą rozmawiali, śmiali się. Nie miałam na to ochoty, zresztą i tak pewnie nikt by ze mną nie chciał pogadać. 
Spojrzałam w niebo, przymknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech, uspokoiłam się. Zaciągnęłam kaptur na głowę i ruszyłam w stronę domu.
Czas zacząć działać~pomyślałam sobie w myślach. 
-Hej mamo!-krzyknęłam na wejściu.
-Hej córuś. Widziałaś może gdzieś moją fioletową walizkę?- zapytała rodzicielka.
-Tak, jest na strychu. Wyjeżdżasz gdzieś?- zadałam głupie pytanie. 
-Dostałam wezwanie z pracy, a wiesz, że każde pieniądze nam się przydadzą.- uśmiechnęła się blado.- Poradzisz sobie, prawda?
-Jasne mamo. Nie pierwszy, nie ostatni raz. Zjemy chociaż wspólną kolację?-w moim głosie pobrzmiewała nadzieja. 
-Jasne słoneczko, wyjeżdżam dopiero jutro. Ale teraz idę się spakować dobrze? 

Spojrzałam na mamę, po czym wzięłam plecak i ruszyłam po schodach do swojego pokoju. 
Moja sypialnia z każdym dniem stawała się większą graciarnią. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero dwunasta, więc miałam jeszcze kilka godzin. 
Przebrałam się w wygodne rzeczy i zabrałam się za sprzątanie. Na koniec wywaliłam stare kosmetyki i masę ubrań, których nie noszę. Zniosłam śmieci na dół, a następnie ponownie weszłam na górę. Byłam zadowolona z efektu końcowego. 
Fuksja idealnie komponowała się z jasnymi meblami. Wszystko miałam poukładane, a na ścianie zawisły zdjęcia moich ulubionych miejsc. 

Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę czternastą, więc pobiegłam do łazienki przebrać się na wyjście. W pokoju spakowałam torebkę z portfelem, kluczami od domu i telefonem. Ubrałam się wygodnie, ale pierwszy raz od pół roku dziewczęco. Żadnych dresów i wielgachnych bluzek. Narzuciłam na ramiona jeansową kurtkę i wyszłam na dwór po drodze żegnając się z rodzicielką. Pod dziesięciu minutach siedziałam już na fotelu, a fryzjerka zajmowała się moimi włosami, a raczej sianiem na głowie.
Włączyłam sobie muzykę na słuchawkach i pozwoliłam pani działać.
Po dwóch godzinach fryzjerka oznajmiła, ze koniec moich męczarni. Otworzyłam oczy i o mało co nie wyleciały mi z orbity. 
Nie mogłam uwierzyć, że po drugiej stronie jestem ja. Moje długie do pasa brąz włosy, stały się blond i o 10cm krótsze.
Zapłaciłam i bardzo podziękowałam pani. Radosnym krokiem wyszłam z salonu fryzjerskiego, niefortunnie przy tym na kogoś wpadając.
-Przepraszam, ale ze mnie gapa, pan wybaczy.- powiedziałam podnosząc głowę.
Jak się okazało wpadłam na niebieskookiego chłopaka w rozjaśnianych włosach, na oko metr siedemdziesiąt pięć.
-Nic się nie stało. Ja też powinienem patrzeć jak idę. - powiedział uśmiechając się.
Po akcencie można wywnioskować, że nie jest on stąd.
-Jesteś irlandczykiem ?-zapytałam zaciekawiona.
Chłopak znowu się uśmiechnął, a ja zastanowiłam się coś przegapiłam.
-Czym cię tak rozbawiłam?-zapytałam ponownie.
-Wybacz, ale po prostu jesteś tak zafascynowana moim akcentem, że nie zdajesz sobie sprawy, ze nadal cię podtrzymuje.- uśmiechnął się szelmowsko.
-Ups.- powiedziałam czerwieniąc się.- Faktycznie, przepraszam.
-Słodko się rumienisz.- powiedział wywołując jeszcze większe szkarłatne rumieńce.- Ale czy powiedziałem, że mi to przeszkadza?
-Nie, ale trochę ważę i uważam, ze to niewygodna pozycja.- odparłam , wstając na własne nogi.
-Nie przesadzaj, jesteś lekka jak piórko. Wybacz, ale mam umówioną wizytę i muszę iść.
-Nie ma sprawy, jeszcze raz przepraszam i miło było cię poznać.
-Ciebie również i mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie. Mogę prosić ciebie o numer?- zapytał niepewnie.
-Nie ma sprawy, daj mi telefon i ci zapiszę.
-Proszę.- powiedział podając mi urządzenie. Wpisałam swój numer i zapisałam go w kontaktach.
-Niall.-powiedział odbierając swoją zdobycz.
-Cco?- zająkałam się.
-Niall jesteś.- uśmiechnął się pewnie i wszedł do środka.
-A ja (t.i) !- krzyknęłam zanim drzwi zdążyły się zamknąć.
Ruszyłam tanecznym krokiem do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz