czwartek, 22 grudnia 2016

#24 Harry Styles & Niall Horan

Imagin w formie pamiętnika

HARRY STYLES I NIALL HORAN
Biegłam zapłakana przez ulicę. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i zapomnieć. Wymazać z pamięci wszystko to co działo się na przełomie kilku ostatnich miesięcy.
Dokładnie trzy miesiące temu dowiedziałam się, że mój brat Harry ma raka. Był on już tak poważny, że chemio-terapia nie mogła mu pomóc. Byłam wściekła na loczka. Gdyby nie Zayn, Louis, Niall i Liam nigdy bym nie wiedziała, ze coś jest nie tak. Tłumaczył się tym, że nie chciał mnie krzywdzić. Chciał odejść w spokoju bez cierpienia innych. Byłam strasznie wdzięczna Niallowi, że do mnie zadzwonił i  wszystko powiedział. Bez zastanowienia wsiadłam z nim w samochód i ruszyliśmy do Londynu.
Gdy zobaczyłam Hazze już w progu zaczęłam strasznie szlochać. Niall musiał mocno mnie podtrzymywać, bo prawie zemdlałam. Mój kochany, zawsze uśmiechnięty, straszy braciszek leżał osłabiony na łóżku. Jego czoło zalewała fala potu, zawsze bujne długie włosy, straciły swój blask, objętość i ilość. Chłopak oddychał bardzo płytko i było widać , że sprawia mu to ogromną ilość bólu.
Hazza usłyszał mój szloch i odwrócił w naszą stronę głowę.
-(T.I)- szepnął zaniepokojony.
-Harry.- podbiegłam do niego i mocno wtuliłam się w jego ramię. Po moich policzkach lał się wodospad łez.- Dlaczego? Jak tak mogłeś? Błagam podejmij się leczenia, błagam nie opuszczaj mnie.- łkałam.
-Już za późno siostrzyczko, ale nie przejmuj się. Ja nigdy nie odejdę. Zawsze będę z tobą. O tu.- podniósł rękę i położył ją na moim sercu.
-Zostałeś mi tylko ty, nie zostawiaj mnie tak jak rodzice kiedyś. Błagam Harry mam tylko ciebie.- wpadłam w szał.
-Nie mów tak słonko, masz jeszcze chłopaków, a rodzice tak jak ja niedługo będziemy obserwować cię z góry. Każdy twój krok.-mówił to tak spokojnie.
-Pójdę w wasze ślady.-odparłam poważnym tonem.
-Nawet tak nie mów. Nie możesz zrobić tego Niallowi, on cię kocha. Zrób to chociaż dla niego, a kiedyś i tak się spotkamy, wszyscy razem, ale nie teraz. -odparł tracąc siły. Harry zamknął oczy, a ja przestraszyłam się .
-Niall! Chłopacy! Błagam.- krzyczałam żeby mnie usłyszeli.
Już po chwili do pokoju wbiegł Niall. Cały czas musiał znajdować się pod drzwiami. Podbiegł do mnie i odciągnął mnie od brata.
-Ciiii, skarbie on tylko śpi. Już spokojnie jestem tutaj. -mówił uspokajającym tonem blondynek.
-Przepraszam, ja myślałam, że on..- nie dokończyłam.
-Już dobrze, może chodźmy do mnie i tam porozmawiamy?- zapytał wiedząc, że sama o to nie poproszę.
-Dziękuję.- wstałam i prowadzona za rękę poszłam do pokoju niebieskookiego.
Tam Niall opowiedział mi wszystko. Od samego początku, aż do teraz. Chłopcy zmusili Hazze na leczenie, ale lekarze powiedzieli, że jest już za późno. Mój kochany loczek załamał się, chciał walczyć dla mnie, a oni go skreślili. Uspokoił się dopiero po miesiącu, dokładnie wtedy gdy Niall obiecał zając się mną.
-Ile?-zapytałam głucho.
-Co ile?- zdziwił się blondyn.
-Ile mu jeszcze zostało.- ugryzłam wargi, żeby się nie rozpłakać.
-Miesiąc.-odparł cicho, mając nadzieje, że nie usłyszę.
Ta odpowiedź zwaliła mnie z nóg. Dosłownie. Chyba zemdlałam, bo potem obudziłam się w łóżku Horana.
Na ten czas przeprowadziłam się do Londynu. Z Harrym było coraz gorzej. Wypadły mu wszystkie włosy, a sam oddychał coraz ciężej. Po niecałym miesiącu, Harry zmarł. To właśnie 10 Maja odbył się pogrzeb mojego kochanego brata. Chowając go w trumnie, straciłam ostatniego członka mojej rodziny. To właśnie tuż po jego pogrzebie uciekłam z Londynu, nie żegnając się nawet z chłopakami. Zostawiłam ich wszystkich. Louisa, Liama, Zayna i Nialla. Mojego kochanego blondynka. I choć serce pękało mi na milion kawałków, nie mogłam iść pożegnać się z nim, bo jak nic nie pozwoliłby mi uciec. Uciekłam i nie wiem co dalej. Muszę wszystko sobie poukładać i odpocząć. Odpocząć od tych złych wspomnień.
*******
Starannie zamknęłam swój pamiętnik i włożyłam go do szufladki w aucie. Zdenerwowana wzięłam kilka głębokich wdechów i postanowiłam wyjść już z samochodu. Poprawiłam swoją lśniącą , czarną sukienkę i lekko przeczesałam palcami swoje włosy. Zarzuciłam torebkę przez ramię i zamknęłam drzwi. Poszłam w stronę dobrze znanego mi domu. Chciałam już zapukać, ale zawahałam się.
nie mam pojęcia jak to wyglądać będzie. Czy przyjmą mnie z otwartymi ramionami, czy nie będą chcieli mnie już znać? Przecież uciekłam od nich rok temu. Jednak przez ten cały czas Horan nieustannie do mnie pisał, dzwonił i  prosił o adres. W wiadomościach przekonywał mnie żebym do nich wróciła, że mu mnie brakuje, że tęskni. Że zaczeka na mnie.
Szybko nacisnęłam dzwonek i czekałam na jakąś reakcję. Każda sekunda niemiłosiernie mi się dłużyła. Kiedy chciałam już odchodzić, usłyszałam zgrzyt zamka i już po chwili wyłoniła się twarz blondynka.
W jego oczach był ogromny smutek, na twarzy nie gościł jak zawsze uśmiech, a wręcz przeciwnie, jego twarz wykrzywiona była grymasem, bólem  i cierpieniem.
-W czym mogę pomóc?- zapytał mnie. -Jeśli chcesz autograf, albo coś to proszę przyjdź innym razem okay?- odparł nie poznając mnie. Przez ten rok zmieniłam się strasznie, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo. Stare dresy zamieniłam na szykowne i eleganckie sukienki, zaczęłam nosić szpilki, makijaż. Zmieniłam kolor włosów, a one same urosły mi do pasa. Sporo też urosłam, a przez siłownie wyrobiłam sobie ciało.
-Niall to ja (t.i)- odparłam cicho.
-To nie jest zabawne. Mogłabyś sobie nie żartować? Najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz. Do widzenia. -odparł i odwrócił się aby zamknąć drzwi.
-Błagam spój mi w oczy. -powiedziałam zdejmując okulary. -Dokładnie rok temu odbył się pogrzeb Harrego, to wtedy ciebie opuściłam. Uciekłam bez pożegnania. To wtedy tak bardzo przeze mnie cierpiałeś. Pamiętam wszystko. Te okropne dni gdy się mną opiekowałeś podczas choroby loczka. -mówiłam, a z oczu poleciały łzy.
-To naprawdę ty. Boziu zmieniłaś  się strasznie, ale twój głos, twoje oczy. (T.I) - podbiegł i mocno wtulił twarz w moje włosy.
-Wróciłam do ciebie i przepraszam, że trwało to tak długo.
-Kocham cię tak bardzo cię kocham. Nie mogłem funkcjonować bez ciebie, a ty mnie zostawiłaś. Obiecałem opiekować się tobą, a w tym czasie to chłopacy opiekowali się mną. Nie było ciebie nie było mojego tlenu.
-Temu wróciłam kochanie. Już zaczynałam się dusić bez powietrza i musiałam jak najszybciej je znaleźć. Wróciłam bo cię kocham i już nigdy cię nie opuszczę.
Spojrzałam w jego błękitne niczym ocean oczy, a Niall mocno wpił się w moje wargi.
-Na zawsze razem.- szepnął mi w usta.
-Póki śmierć nas nie rozłączy.- odparłam i wróciłam do całowania.

Hej miśki !
Z okazji zbliżających się świąt przychodzę do was z imaginem smutnym, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Mam nadzieję, że się podoba.
Chciałabym wam też złożyć życzenia Bożonarodzeniowe, więc:
*Dużo zdrowia
*szczęścia
*prawdziwej miłości
*trwałego związku
*zwariowanych przygód
*spełnienia wszystkich marzeń
*i tego, abyście się nie zmieniali, ponieważ każdy jest wyjątkowy i wspaniały więc pewnie wy też.
Buziaki do zobaczenia po świętach !! Xoxox

niedziela, 11 grudnia 2016

#23 Harry Styles 1



 Zdyszana wbiegłam do klasy i przeprosiłam za spóźnienie swojego nauczyciela.
Ten tylko spojrzał na mnie gniewnie i kazał usiąść na swoim miejscu. Pośpiesznie wykonałam jego polecenie i rozpakowałam książki. Rozejrzałam się dyskretne po całej klasie i zauważyłam, że wszyscy znowu mnie obgadują. Zrezygnowana zaczęłam rysować wzory na swoim zeszycie. Po kilku minutach do klasy ktoś wbiegł.
K.-Przepraszam za spóźnienie. Ale samochód mi się zepsuł i..-wszędzie poznałabym ten głos.
N.-Czy wy sobie dzisiaj ze mnie kpicie?!-wydarł się nauczyciel. -Mam was już po dziurki w nosie. Ty Styles wraz ze swoją koleżanką z ławki zostaniecie dzisiaj po lekcjach.
H.-Ale!Ja nie chcę z nią zostać!- krzyknął chłopak, a mi mimowolnie zrobiło się przykro. Chłopak, w którym zakochałam się odkąd pierwszy raz go ujrzałam właśnie uświadomił każdemu że mnie nie lubi. -To jest największa pokraka w całej szkole!- mówił dalej.- Jak mnie ktoś z nią zobaczy.... już samo to, że dzielę z nią ławkę jest za wiele.
N.-Harry! Nie ma żadnego ale! W tej chwili przeproś koleżankę!- krzyczał na ucznia fizyk.
H.-To nie jest moja koleżanka, nie zamierzam nikogo przepraszać za swoje zdanie. -odparł, a w tamtej chwili moje serce pękło na miliony malutkich kawałeczków. Zacisnęłam mocno zęby i nie pozwoliłam łzą wyjść na światło dzienne. Delikatnie otarłam oczy wewnętrzną stroną dłoni i spuściłam głowę.
N.-Siadaj już. I widzę was dzisiaj razem na siódmej lekcji jasne?-zapytał patrząc kolejno na mnie i chłopaka. Pokiwałam lekko głową i odsunęłam się jak najdalej od loczka, który zajmował swoje miejsce.
Cały czas czułam na sobie jego wrogi wzrok. Po kilkunastu minutach, które dla mnie trwały jak cała wieczność, wybiegłam z klasy równo z dzwonkiem. Pobiegłam do łazienki i  zaczęłam szlochać. Wszystko ze mnie wyszło. Odkąd przyszłam do tej szkoły straciłam sens życia. Każdy mnie popychał, wyzywał, poniżał. Gdy szłam na stołówkę stał tam Harry. Wraz z kumplami zawzięcie rozmawiali. Chciałam szybko koło nich przejść, ale niestety jeden z chłopaków podłożył mi nogę i runęłam na podłogę jak długa. I to wtedy loczek chciał mi pomóc. Był w tej szkole zupełnie nowy. Nie miał pojęcia dlaczego mnie tak potraktowali. Podał mi rękę patrząc na mnie ze smutkiem. To wtedy, gdy spojrzałam w jego piękne zielone oczy wiedziałam, że nie jest mi obojętny, zakochałam się w nim. Przyszło to tak niespodziewanie. Pomógł mi wstać, a ja szybkim krokiem opuściłam mury szkoły. Słyszałam jeszcze tylko, jak jego koledzy prawili mu morały na mój temat.
Od tamtego dnia Harry traktował mnie jak powietrze, a ja wciąż o nim marzyłam. Dopiero dzisiaj powiedział na głos, przy całej klasie to, co o mnie myśli. Na same wspomnienia z moich oczu płynęły gorzkie łzy. Postanowiłam siedzieć tak, aż do szóstej lekcji.
*kara*
Poczekałam, aż wszyscy uczniowie opuszczą szkołę. Gdy byłam już tego pewna wyszłam z łazienki i poszłam do klasy fizycznej. Lekko uchyliłam drzwi, aby sprawdzić, czy mój "kolega" również przyszedł.
H.-Długo mam na ciebie czekać?!-warknął na mnie widząc, że się zjawiłam.
T.-Jjuż jestem.- jąkałam się cała czerwona.
H.-To bierz tą szmatę i pomóż mi, a nie stoisz i myślisz o niebieskich migdałach!-krzyknął z cwaniackim uśmiechem. Podeszłam do niego i chwyciłam szmatkę. Zaczęłam pospiesznie wykonywać swoją karę. Mieliśmy umyć wszystkie ławki, tablicę, parapety i podłogi. Harry latał z mopem, a ja ze ścierką myłam stoliki. Po dwóch godzinach ze zmęczenia usiedliśmy na ławkach. Spojrzałam dyskretnie na chłopaka, który zajęty był poprawianiem swoich loków, które sterczały na wszystkie strony. Wyglądał tak seksownie w czarnych rurkach i bluzce, opinającej jego idealne ciało. Przygryzłam lekko wargę, a wtedy on przeniósł swój wzrok na mnie. Zawstydzona i zdenerwowana jak najszybciej go spuściłam.
H.-Co się tak na mnie patrzysz co?-zapytał rozbawiony.
T.-Ppprzepraszam.- wydukałam czerwieniąc się jeszcze bardziej.
H.-Jezu,  dziewczyno co ty się tak jąkasz?- zapytał zirytowany.
T.-Mam tak, gdy się denerwuję.- szepnęłam mając nadzieję, że nie usłyszy.
H.-Hahaha, a czym ty się denerwujesz?- zapytał wstając ze swojego krzesełka.
T.-Tobą i tym, że do mnie mówisz. Boję się, że znowu mnie będziesz wyzywał.-powiedziałam łamiącym się głosem. Powoli podszedł do mnie  stanął naprzeciwko mojej osoby. W tamtym momencie moje serce biło jak oszalałe. Zaczęła szybciej oddychać. Zamknęłam mocno oczy i próbowałam się uspokoić.
H- Ej co ci jest?- zapytał przestraszony.
T.-Nnnic.-szepnęłam nie mając siły na nic więcej.- Jest mi trochę...- przerwałam, gdy zakręciło mi się w głowie. Nagle poczułam silne ręce na swoich ramionach. Harry mocno mną szarpnął.
H.-Połóż się.- mówił  z troską. Pospiesznie wykonałam jego polecenie z małą pomocą chłopaka. -Otworzę okno, może zrobi ci się lepiej.- informował mnie.
Skupiłam się na wyrównaniu swojego oddechu. Jeszcze mocniej zamknęłam oczy, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Znowu mnie to spotkało. Te cholerne ataki paniki. Miałam ich już po dziurki w nosie. Po raz pierwszy przytrafiły mi się w szkole i jeszcze przy nim, ale wstyd.
H.-I jak się czujesz?- zapytał spokojnie.
T.-Już jest lepiej.- odparłam.
H.-Naprawdę się mnie boisz?- zapytał zdziwiony.
T.-Bardziej tego, że znowu mnie poniżysz. Ty i twoi kumple.- szepnęłam bojąc się jego reakcji.
H.-(t.i) nie musisz się mnie bać, już nigdy cię nie skrzywdzę. Byłem głupi. Przepraszam.- usłyszałam przy moim uchu. Szybko podniosłam się z ławki zmieniając pozycję na siedzącą. Myślałam, że się przesłyszałam.
T.-Co ty powiedziałeś?- zapytałam zdziwiona. Harry spojrzał na mnie przekręcając swoją głowę lekko w bok, po czym przybliżył swoją twarz do mojej.
H.-Tak strasznie cię przepraszam. (t.i) nie mogę powiedzieć ci tego teraz ale błagam spotkaj się ze mną dzisiaj.
T.-Gdzie, po co i o której? Znowu chcesz mnie poniżyć i śmiać się ze mnie z kolegami?- zapytałam zła.
H.-Obiecuję, że nie będę się z ciebie śmiał. Przyjadę po ciebie o 20? Może być?- zapytał.
T.-Spoko.- odparłam wiedząc, że i tak nigdzie nie pójdę. Skąd miałby mój adres. Uśmiechnęłam się do chłopaka i poszłam przed siebie.
H.-Przepraszam za to co teraz zrobię. Wybacz, ale muszę inaczej będzie ze mną źle.- odparł.- To na razie frajerko!-krzyknął i lekko mnie popchnął. Oszołomiona wydarłam się na niego.
T.Kurwa Styles ty pojebie. Odjeb się wreszcie ode mnie!!- zaczęłam biec, a po moich policzkach ciekły łzy.
Roztrzęsiona wbiegłam do domu i rzuciłam się na łóżko w swoim pokoju. Zaczęła szlochać jeszcze bardziej, po czym zasnęłam.
*dwie godziny później*
Znalezione obrazy dla zapytania tumblr outfit
Obudziłam się na mokrej od płaczu poduszce. Lekko przetarłam oczy wewnętrzną stroną dłoni i powolnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Zjadłam podany przez mamę posiłek i wróciłam do siebie. Postanowiłam, ze  nie będę cały wieczór siedzieć i użalać się nad sobą i gdzieś wyjdę. W końcu nadszedł weekend. Poszłam do łazienki i zrobiłam sobie gorącą kąpiel na ukojenie nerwów. Starannie wysuszyłam i ułożyłam swoje włosy, pozostawiając je rozpuszczone. Po godzinie wyszłam z łazienki i zabrała się za robienie makijażu. Użyłam tylko mascary, korektora i pięknej wiśniowej pomadki. Uszykowałam sobie strój i wyszłam z domu.
Podeszłam pod furtkę i zauważyłam, że przede mną stoi znajome auto. Weszłam na chodnik i przejrzałam się bardziej kto siedzi za kierownicą. Po chwili z samochodu wyszedł Harry . Oszołomiona zaczęłam iść przed siebie. Chciałam się znaleźć jak najadłem od niego. Gdy przeszłam kilka metrów poczułam lekkie szarpnięcie na nadgarstku.
H.-Cześć (T.I) byliśmy umówieni pamiętasz?
 T.-Styles czy ty masz rozdwojenie jaźni czy jak? Człowieku, raz nazywasz mnie frajerką,innym poniżasz razem z kumplami, a teraz tak po prostu przyjeżdżasz i myślisz że jest okay? -zapytałam zdenerwowana. Chłopak spojrzał na mnie ze smutkiem i powiedział.
H.-Jeszcze raz bardzo cie przepraszam za tamto. Musiałem to zrobić.  Oni nas szpiegowali.

Hej kociaki!
Przychodze dzisiaj do was z pierwszą częścią o Harrym. Przepraszam,że posty są nak rzadko ale ostatnio mam kiepskie dni. Postaram się poprawić! Czekajcie na ciąg dalszy xoxo

piątek, 2 grudnia 2016

#22 Zayn Malik

Pamiętam ten dzień.  To wtedy wszystko się zmieniło. Odwróciłeś mój świat o sto osiemdziesiąt
stopni.
Biegłam z rozmazanym na twarzy makijażem, przez cemny park. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Bóg mi ciebie zabrał. Przyjaźniliśmy się od dziecka, poznaliśmy się w małej piaskownicy, na placu zabaw. Od tamtego dnia staliśmy się nierozłączni. Myślałam, że mi ufasz. Przeżyliśmy tyle cudownych lat razem, a teraz ciebie nie ma. Odszedłeś z tego świata, bez normalnego pożegnania się ze mną. Chciałeś mnie chronić, abym po twoim zniknięciu mniej cierpiała? Dlaczego nie powiedziałeś mi nic o chorobie? Spędziłabym te ostatnie chwile z tobą. Byłabym o stokroć lepszą przyjaciółką niż dotychczas. Nie dane mi jednak było tego dokonać, bo ty nie pozwoliłeś mi na to. Napisałeś dla mnie list i zapadłeś w wieczny sen. Myślałeś, że dzięki temu, że w ostatnim czasie mnie odtrącałeś nie będę cierpiała? Myliłeś się. Tak cholernie się myliłeś Ben. Przez to, że trzymałeś mnie na dystans cierpiałam. Bardzo cierpiałam, ale tamten ból jest niczym w porównaniu z tym jak czuję się teraz. Ból rozrywa moje wnętrzności od środka. Niestety nie ma kto ich pozszywać. Nie ma ciebie, nie ma mnie.  Zostawiłeś mnie na tym świecie samą, bezbronną.
Wyciągnęłam list od ciebie, aby ponownie przeczytać twoje słowa. Zjechałam wzrokiem na dół kartki i przeczytałam na głoś przez łzy.

                             Pamiętaj, nie możesz się poddać. Walcz ze swoją chorobą.
                            Ja ze swoją  nie miałem szans . Rak to nie anoreksja, kochanie.
                            Ty możesz wygrać tą bitwę, więc proszę cię.
                            Zrób to dla mnie i walcz do samego końca,
                             a ja będę czekał na ciebie w niebie i przywitam cię radośnie,
                             gdy będzie już twoja kolej.
                             Kocham cię, twój na zawsze, Ben.

Schowałam list i zaczęłam biec. Coraz szybciej, bez celu, byleby tylko rozładować swoją złość, ból i cierpienie. W tym momencie nie liczyło się nic prócz biegnięcia przed siebie. Wybiegłam z parku i skręciłam w następną przecznicę. Nagle wpadłam na coś twardego. Poczułam silny ból w klatce piersiowej i upadłam na chodnik.
Z.-Wszystko w porządku? -Zapytał znany mi głos. Podniosłam głowę, ale przez łzy wydostające się przez moje oczy nie mogłam zobaczyć kto do mnie mówi. - Jejku (t.i) co się stało? - chłopak ukucnął i mocno mnie przytulił. Tego w tej chwili potrzebowałam. Silnych, męskich ramion, które nie pozwolą mi się rozsypać. Ogarnął mnie zapach męskich perfum, przez co się uspokoiłam. Zawsze to na mnie działało. -Już dobrze, co się stało?- zapytał chłopak. Odsunęłam się lekko, aby zobaczyć z kim rozmawiam. Moim oczom ukazał się Zayn. Mój badboy, w którym podkochuje się kilka lat. Nie mogłam w to uwierzyć.
T.-Yyy Zayn. Przepraszam cię za to. Po prostu, ja, Ben..- wybuchłam ponownie płaczem.
Z.- Spokojnie. Może chodźmy do mnie? I wtedy wszystko mi opowiesz? -zaproponował.
T.-Dobrze Zayn.- zgodziłam się.
Mulat całą drogę milczał, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Naprawdę nie miałam już siły na płacz. Po kilku minutach znalazłam się w cieplutkim salonie szatyna. Chłopak uszykował dla nas po gorącej czekoladzie, a następnie usiadł koło mnie. Wzięłam spory łyk i zaczęłam mu wszystko opowiadać.
Spłynęły ostatnie łzy, a mnie zmorzył sen. Okryta kocem dopiłam czekoladę i mocniej wtuliłam się w Zayn'a. Chłopak objął mnie ramionami i zaczął mi śpiewać.

Your hand fits in mine                                                                                   Twoja dłoń pasuje do mojej,
Like it’s made just for me                                                                              Jakby została stworzona tylko dla mnie
But bear this in mind                                                                                    Ale zapamiętaj, 
It was meant to be                                                                                       Że to było nam przeznaczone
And I’m joining up the dots                                                                            I łączę kropki 
With the freckles on your cheeks                                                                    Z piegami na twoich policzkach
And it all makes sense to me                                                                          I to wszystko ma dla mnie sens

*następnego dnia*
Otarłam swoje spuchnięte oczy, a następnie je otworzyłam. Rozejrzałam się po pokoju, w którym się znajdowałam. To na pewno nie jest mój dom. Co ja tutaj robię? Zadałam sobie pytanie, a następnie wydarzenia z dnia poprzedniego wlatywały do mojej głowie. Przypomniałam sobie wszystko, co sprawiło, że znów zbierało mi się na płacz. Tylko, że już żadna łza nie chciała wydostać się spod powiek. Podniosłam się z łóżka i wyszłam z sypialni. Kierowałam się do kuchni po pięknym zapachu bekonu i jajek?
Zeszłam białymi schodami w dół i zobaczyłam Mulata stojącego przy kuchence.
-Hej.- powiedziałam nieśmiało.
-O królewna wstała.- powiedział pięknie się uśmiechając.- Jak się czujesz?- zmienił głos na bardziej współczujący.
-Bywało lepiej.- odparłam zgodnie z prawdą.- Co tam dobrego pichcisz? -zmieniłam temat, aby nie poruszać śmierci Bena.
-Dla pani jajka z bekonem, a potem naleśniki z czekoladą.- uśmiechnął się ponownie.
-Zayn, ja tyle nie zjem. - powiedziałam przerażona. Chłopak wiedział, ze mam anoreksje. Zresztą każdy kto spojrzał od razu wiedział co jest grane.
-Nie pozwolę ci z tego powodu, zaniedbać swojego zdrowia i życia. -powiedział śmiertelnie poważnie.
-Zayn, proszę.- spróbowałam.
-Nie ma mowy. Zjemy to razem, dobrze?
-Okay.- powiedziałam zrezygnowana. - Nie wiem  co ci to da. Nie będziesz pilnował mnie na każdym kroku. W końcu i tak coś pójdzie nie tak. -powiedziałam cicho.
-Tu się mylisz. Otóż zamieszkasz na razie ze mną.- powiedział pewny swoich słów.
-Weź sobie nie żartuj. To nie jest zabawne.
-Proszę cię(t.i). Zrób to dla Bena. -wiedział jak mnie podejść. Nie odpowiedziałam już nic. Zabrałam się za spożywanie śniadania.
Po skończonym posiłku pojechaliśmy do mojego domu, po rzeczy. Chłopak stwierdził, że będę u niego tak długo aż nie wróci moja mama z delegacji. Niechętnie spakowałam swoje ubrania, kosmetyki i gotowa zeszłam do salonu.
-Jestem gotowa.-powiedziałam bez cienia radości.
-To dobrze, możemy już jechać.- uśmiechnął się szelmowsko. Zayn chwycił moją walizkę i zaniósł ją do auta. Poczekał, aż zakluczę dom i otworzył dla mnie drzwiczki pojazdu.
-Dziękuję.- zarumieniłam się lekko.
Chłopak obszedł samochód i zasiadł za kierownicą.
*tydzień później*
-(t.i)! Wstawaj, wstawaj!- wbiegł do mojego pokoju Mulat wrzeszcząc na całe gardło.
-Co ty robisz Zayn? Na głowę upadłeś czy co?- zapytałam oburzona poranną pobudką.
-Oj nie marudź. Wstawaj i jedziemy. -powiedział pewny siebie.
-Co? Gdzie? Nigdzie nie jadę, daj mi spać.
-Zabieram cię na wycieczkę. To będzie naprawdę fajny dzień.- przekonywał mnie.- Masz 15 minut i widzę cię gotową na dole. -uśmiechnął się  po czym wybiegł z mojej sypialni.
Pospiesznie wyskoczyłam z łóżka i popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie wykonałam swój dzienny makijaż. Wróciłam do pokoju i ubrałam się w ciemne spodenki i biały krop-top. Uszykowana zeszłam na dół. Zayn właśnie układał śniadanie na talerzach, a ja zasiadłam na swoje miejsce.
-Wow, jestem pod wrażeniem. Uwinęłaś się w 10 minut.- zaśmiał się drwiąco Mulat.
 -Zabawne, Zayn.- wytknęłam mu język. -To dokąd mnie zabierasz?- zmieniłam temat.
-Nic ci nie powiem. Zresztą wszystko już gotowe, więc za jakąś godzinkę zobaczysz.-odparł swobodnie.
Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Po skończonym posiłku ubrałam swoje znoszone trampki i zabrawszy wcześniej telefon, wyszłam na zewnątrz. Doczłapałam się do auta i grzecznie poczekałam na Zayn'a. Mulat zakluczył dom i dołączył do mnie.
-Nie tym razem kochanie.- powiedział drwiąco.- Dzisiaj jedziemy rowerami.-pokazał mi swój piękny uśmiech, od którego miękły  mi kolana.
-Z wielką przyjemnością.- odparłam szczerze. Jadąc rowerami mogłam więcej czasu przeznaczyć na oglądaniu jego cudownej sylwetki. Od śmierci Bena, Zayn podobał mi się jeszcze bardziej niż przed tem. Nawet nie sądziłam, że jest to możliwe. Chciałam mu wyznać swoją miłość, ale bałam się. Bałam, że on odejdzie, a ja znów będę cierpieć jak po śmierci mojego przyjaciela.
Zasiedliśmy na dwukołowcach i ruszyliśmy w znanym tylko chłopakowi kierunku.
*dwie godziny później*
-Zaynuś.- westchnęłam.- Daleko jeszcze?
-Jeszcze pięć minut drogi i będziemy na miejscu.- powiedział, posyłając mi perskie oko.
Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Wyprostowałam się, aby choć trochę rozluźnić swoje mięśnie. Nagle mój wzrok stał się pusty i nie widziałam nic. Zorientowałam się, że chłopak zasłonił mi ręką oczy.
-Głupku, co ty robisz?- zaśmiałam się przyjaźnie.
-Zaufaj mi i pozwól się prowadzić. -powiedział aksamitnym głosem, od którego dostałam gęsiej skórki, a po karku przebiegły mnie dreszcze.
Szliśmy bardzo powoli, uważając na to, abym się nie przewróciła. Po jakimś czasie tuż nad uchem poczułam oddech Zayna i jego cichy szept.
-Chciałem to zrobić już dawno, ale bałem się. Bałem się, że mnie znienawidzisz, albo odrzucisz, ale ja już nie mogę ukrywać swoich uczuć do ciebie.- powiedział, a ja analizowałam każde jego słowo. Do czego on zmierza?- zapytałam sama siebie. - Chcę żebyś wiedziała, że od bardzo dawna mi się podobasz, a przez ostatni czas spędzony z tobą ja się w tobie zakochałem od nowa i o stokroć mocniej niż przedtem. -odsłonił mi oczy i zauważyłam, że znajduję się tuż przede mną. Patrzyłam mu w oczy, a od jego spojrzenia biła szczerość i strach przed odrzuceniem.
-Zayn...- zabrakło mi słów.
-(t.i) rozumiem.- posmutniał.- Chciałem po prostu, żebyś wiedziała że cię kocham.- odparł patrząc mi w oczy. Odwrócił się i ze spuszczoną miną zaczął się oddalać.
-Zayn, zaczekaj!-krzyknęłam, a chłopak przystanął. - Ja ciebie też kocham.- wyznałam. Nie wiedząc  czemu, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Mulat widząc to podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. -Kocham cię, ale bałam się tobie to powiedzieć. Myślałam, że ty nic do mnie nie czujesz, a jak wyznam ci prawdę to mnie zostawisz. Nie chciałam znowu stracić bliską osobę i zostać sama. Nie chciałam stracić ciebie tak jak straciłam Bena..- NA samo wspomnienie z moich powiek wydostały się kolejne słone krople.
-Nigdy cię nie skrzywdzę. Kocham cię.- odparł szczerze wpijając się w moje malinowe wargi. Nasz pocałunek był pełen miłości, pożądania i namiętności.
-Na zawsze razem?- zapytałam odrywając się od jego twarzy.
-Na zawsze razem.- odparł ponownie mnie całując.

Hej rybki!
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale nie miałam czasu ani pomysłu na napisanie imagina. Ale w końcu wzięłam się w garść i dla was go dokończyłam. Teraz imaginy mogą pojawiać się rzadziej, ale postaram się pisać co tydzień. Do następnego XOXOXO